Zdarza się, że z pomocą ziemskich przedmiotów, człowiek przenosi się do innego wymiaru…opowiadał już o tym Stanisław Lem w Dziennikach Gwiazdowych, a odosobnieni poeci w wierszach (symboliści, mistycy, dekadenci). Podobne sztuczki pokazała też Trinity…w pierwszej części ”Matrixa” (teleport z pomocą telefonu).
Mark Rothko – amerykański malarzabstrakcyjny – tworzył w XX wieku (po II WŚ) – osiągnął podobny efekt z pomocą farb: z reguły dwóch na każdym płótnie… jak tu:
Pomyślicie:
„dziwak jakiś”, albo „TO ŁATWE! Helmut! – dawaj mi tu farbę” – gdy się spojrzy na płótna M. Rothko takie uwagi są jak najbardziej na miejscu…bo z początku nie na każdym musi robić wrażenie „sztuka przez duże SZu”.
Co przedstawiają obrazy?
„Prostokąty” o dużym wymiarze, trochę jakby abstrakcyjne pejzaże, złożone z dwóch-trzech barw. Prostokąty przypominają drzwi-okno I w zetknięciu z nimi odbiorca zostaje przytłoczony przez wielkie kolorystyczne przestrzenie barw.
PROSTE (z pozoru) kompozycje kolorystyczne zmieniają znaczenie: są PORTALem* ( kto widział „Gwiezdne wrota” – TEN wie) do innego wymiaru. WCIĄGAJĄ W intymną rzeczywistość. Lustrem dla wspomnień odbiorcy, jego myśli i stanu ducha…bodźcem do kontemplacji I PRZENIESIENIA w inny wymiar…Drzwi stają się metaforą granicy do innego – poza miejscem i poza czasem – wymiaru.
Dochodzimy tu do pierwszej cechy jego płócien: WIZJA i niewinność. Jest to sztuka trochę jak książki fantastyczne…zabiera (mnie zabrała) w podróż do świata dzieciństwa i ‚czegoś’ utraconego
*drzwi-portal rozumiane metaforycznie – tak jak stara szafa w ‚Opowieściach z Narnii’ przenosiła do świata baśni
GDZIE poszet MARK R. ?
Dwa lata temu Mark Rothko zawitał do Polski. Nie ciałem! W warszawskim muzeum odbywała się wystawa jego płócien. Nie BYŁO ich bardzo wiele, ale wystarczyło, by się człowiek poczuł jak w „statku kosmicznym”. Bo te obrazy po dłuższym obcowaniu, wciągają cię do swego wymiaru (świata wyobraźni). Przeważały płótna o ciemnej – czarno-fiolotowej – kombinacji… Więc kolorystyka – tych akurat obrazów – nocy, nocy i światła…Bo to zazwyczaj dwa kontrastujące kolory składają się na jedno płótno…A więc kontrast, kontrapunkt. Konflikt i napięcie – z kŧórego wyłania się przestrzeń, „do której i mnie zabieracie”.to przestrzeń osobista odbiorcy*, twórca jest tu tylko pośrednikiem.
moja babcia już była – a twoja?
*patrzącego-wchodzącego w obraz
Tak więc wchodziło się (podczas wystawy) w jeden wymiar-obraz ….by za chwilę przeskoczyć w zupełnie inny. Zabawa trochę jak na różnych ślizgawkach w lunaparku…tylko, że w galerii rzecz jasna ZNACZNIE ciszej, ale nie wszystkie płótna były ciemne, pamiętam też : czerwono – pomarańczowe… Więc staję na przeciw tych wielkich PROSTOKĄTÓW, podróżuję. A potem czytam w jednej z gablot. że w latach 70′ malarz popełnił samobójstwo..ale zanim ‚to’, zanim ‚tam’, to zdążył się wcześniej spotkać ze swoim artystycznym PRZECIWNIKIEM: Andy Warholem. Chociaż byli obaj twórcami z dwóch przeciwległych biegunów, to jednak POP-art który odnosił się do sztuki kreowanej przez kulturę masową widzialną, marketingową ‚nowoczesną’ (powtarzające się twarze Marylin Monroe: patrz obok) był ważnym zjawiskiem w sztuce. Zupełnie nie łączył się on z elitarną-ascetyczną twórczością Rothko. Andy Warhol – artysta będący częścią pop-kultury i ją współtworzący – a na przeciw radykalny abstrakcjonista (i jednak tradycjonalista). O czym rozmawiali? Jak się później okazało, obaj wcale nie mieli tak odległych przemyśleń, co do sztuki – ale ich twórcza kariera poszła (jak to często bywa) w zupełnie innym kierunku. TAKIE spotkania zawsze rozbudzały wyobraźnię..
…ale po rozmowie Mark wyszedł i nikomu nie powiedział dokąd…
Mark! dzie ty się podziewasz?
rOTHKO TRADYrewoluCJONALISTA
Skoro twórczość M. Rothko przenosi w inny wymiar, to musi w sposób (nie)jednoznaczny dotykać także tematu: śmierci, przemijania, odrodzenia – SYMBOLI. a więc jest ROTHko SYMBOLISTĄ, malarzem, którego twórczość biegnie jednym korytem znaczeń, a za chwilę otwiera nowe skojarzenia… można zaryzykować stwierdzenie, że odnosi się do ŚWIATA wewnętrznego (DUSZY…Duchów, duchowy), ma TEN świat wewnętrzny [niewidzialny] PRZYWRÓCIĆ do życia…Stąd pewna magiczna kolorystyka, baśniowa, dzię cię ca gra z odbiorcą jego płócien…gra z dwoma (trzema) kolorami. BARWY płócien Rothko są nienaturalne, prześwietlone (trochę jak u El Greco) zmysłowe.
Stąd tak częste łączenie tego malarza ze sztuką Modernizmu – kolorystami (gdy malarstwo było jeszcze piękne) i ciągłością-kontynuacją tradycji malarskich jako SZTUKI wyobraźni, kreowania światów. Rothko staje się lustrem naszych czasów…REKONSTRUKTOREM rzeczywistości minionej…. utraconej. Prowadzi to nie tylko w świat odległych mistrzów malarstwa (do których ten artysta się odwołuje), ale także świat dziecięctwa, które składają się na poszczególne płótna-wizje.
Na koniec
Mark Rothko to: wizja, konflikt (dysonans: zderzenie dwóch barw, z której wyłania się jakiś inny wymiar), to powrót do świata dzieciństwa, łączenie z tradycją malarstwa dawnych Mistrzów (kolorystów weneckich, romantyków – „Mnich”), burzenie jej i nadawanie NOWYCH znaczeń. To malarstwo metafizyczne, magiczne – SYMBOLICZNE (mityczna rzeczywistość marzeń, wspomnień), rekonstrukcja utraconych światów…, obrazy ABSTRAKCYJNE w formie, swą kolorystyką nawiązują do ROMANTYZMu.
Rothko i romantyzm (czy tylko kolorystyka?)
– Epoka ROMANTYZMU wydała na świat wielu dziwaków, ludzi o odmiennej wrażliwości. charakteryzował ją bunt-niepokój „okres Burzy i naporu” (w historii czas ZMIAN, liczne POWSTANIA, upadek ładu), JEJ dziećmi byli: poeci, złodzieje, awanturnicy, ludzie psychicznie chorzy (portrety ich pojawiają się w sztuce wielu twórców), odczuwający inaczej, odmieńcy, wyrzutki społeczne, wygnańcy – podróżujący po egzotycznych krajach (Mickiewicz – Azja, Domejko – Peru), ludzie poddani izolacji (więźniowie, chorzy) i nierozumiani przez im współczesnych – epoka ta trochę pasuje do niepokornej RADYKALNEJ sztuki Rothko, za którą dużo się płaci*, ale „za plecami” z niej naśmiewa…(maznę takich pięć w 1h)
…ale do tego trzeba trochę wysiłku. Bo wybranie się do galerii może być czymś niepozornym. Ale właśnie w bezpośrednim kontakcie, sztuka ta zaczyna działać na wyobraźnię.
Caspar David Friedrich – „Mnich” (1808-10)
Paleta barw, które składają się na DUŻĄ część obrazów Rothko pozwala go określać mianem DANDYSA. Ale co kryje się pod barwą? JAKA natura malarza. Jeden z historyków sztuki wpadł na trop – PRZYRÓWNAŁ jego SZTUKĘ do METAFIZYCZNYCH pejzaży ROMANTYCZNYCH (początek XIXw.) …a może baśniowych impresjonistów końca XIX w. ( na nowo odkrywających siłę koloru i jego świeżość)
„Odpoczynek” \ John Singer Sargent – ” po dobrym (tanim) winie